Dzisiejszy wpis będzie mniej zabawny, czy radosny.
Wiele się pisze, mówi o zadłużeniu Polski, wiele też dzieje się politycznie w Europie (niekoniecznie dobrze, jak na Ukrainie). Granice się zmieniają, sposoby prowadzenia polityki również, tak sobie pomyślałem, jak te dwa czynniki mogą wpływać na bezpieczeństwo Polski i nasunęły mi się raczej mało optymistyczne wnioski. Wyobraźmy sobie, że ktoś skupuje 10 czy 15 % polskiego długu krótkoterminowego (nie mam tu na myśli np. obligacji 10-letnich). Szantażując władzę, tym, iż nie zgodzi się w terminie wykupu na ich rolowanie, a zażąda spłaty zadłużenia w całości z odsetkami, może wiele uzyskać od władz. Nasz kraj nie jest w stanie oddać takich pieniędzy, co oznaczało by jednocześnie ogłoszenie niewypłacalności i sytuację niczym w wyśmiewanej Grecji…
Gdyby hipotetycznie Rosjanie chcieli doprowadzić do zatargu granicznego na północy Polski (w końcu ściągnięto do Braniewa czołgi), a rząd analizując ewentualne skutki takiego zatargu uznałby, że utrzymanie władzy przez jakiś czas jest ważniejsze, mógłby szantażowany uczestniczyć w intrydze (przecież nie do obrony ściąga się czołgi pod samą granicę, tego uczy przynajmniej taktyka wojskowości), Rosjanom łatwo by było przekonać świat, że Polacy porywają się na Obwód Kaliningradzki…. (oczywiście ta domniemana sytuacja jest całkowicie bzdurna, a ewentualne szantaże dotyczyły by raczej sytuacji mniej widocznych, a dla interesów Rosji, lub dowolnego kraju ciągle istotnych), równie dobrze sytuacja mogła by dotyczyć udostępnienia komuś jakiegoś strategicznego przedsiębiorstwa, czy np. uczestnictwa Wojska Polskiego w awanturze ukraińskiej (chociaż to ostatnie zapewne szybko znalazło by klakierów jak były poseł Kowal).
